Możliwość korzystania z nieograniczonych zasobów Internetu wydaje się rodzajem wolności obywatelskiej. Wolnością – dodajmy – przysługującą wszystkim i to w nieograniczonym wymiarze. Jeżeli dodać do tego łatwość dostępu do informacji oraz prostotę poruszania się po łatwo osiągalnych zasobach można zaryzykować tezę, iż powszechnym mniemaniu Internet stał się swoistym synonimem zbitki słów „wszystko” i „za darmo”.

Ale czy zawsze?

Czy swoboda korzystania przez jednych z zasobów Internetu nie narusza, w określonych wypadkach, praw innych? Czy twórca internetowy ma takie same prawa, jak „analogowy” pisarz czy rzeźbiarz, posługujący się standardowymi technikami przekazu? Czy korzystanie z druku (a nie z języka html), albo dłuta (a nie Painta) stawia twórcę w innej sytuacji prawnej?

Podejmiemy się próby odpowiedzi na niektóre istotne pytania.

1. Regulacja prawna

Nawet w pospolitym rozumieniu pojęć prawnych wszelkie przejawy ludzkiej kreatywności na różnych polach, wytwory ludzkiego umysłu, utwory pisarskie, muzyczne czy wynalazki określa się wspólnym mianem „własność intelektualna”.

W sensie prawnym i na gruncie polskiego prawodawstwa, własnością intelektualną zwykło się nazywać to, co objęte jest regulacją ustaw:

  • ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jednolity Dz.U. z 2006 Nr 90 poz. 631 z późn. zm.);
  • ustawy z dnia 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej (tekst jednolity Dz.U. z 2003 Nr 119 poz. 1117 z późn. zm.).

Własnością intelektualną są zatem i dzieła literackie, i muzyczne, i nowe rozwiązania techniczne, i oprogramowanie komputerowe, i loga, i oznaczenia towarów. Jest to więc pojęcie szerokie, mówi się często o słowie-wytrychu, pojęciu, które obejmuje tak różne od siebie kategorie, jak prawo patentowe (chroniące nowe rozwiązania techniczne) i prawo autorskie (chroniące uprawnienia muzyków czy pisarzy). Zrozumiałe jest zatem, iż nie sposób podobną miarą oceniać znaków towarowych i utworów muzycznych. Można wszakże przyłożyć wspólną miarę do tych przejawów „własności intelektualnej”, które dostępne są w sieci.

Z punktu widzenia użytkowników Internetu najistotniejsze wydaje się pytanie o granice legalności korzystania z zasobów dostępnych poprzez wyszukiwarki, z punktu widzenia twórców – pytanie o granice ich nienaruszalnych uprawnień. Kwestie te zazębiają się w regulacji przepisów wskazanych wyżej. Wskazać należy bowiem, iż nie istnieją żadne szczegółowe akty prawne, regulujące status utworów w tym szczególnym nośniku danych i informacji, jakim jest Internet.

Można w tym miejscu pokusić się o generalną refleksję, iż własność intelektualna jest co do zasady chroniona podobnie, jak inne formy własności, z pewnymi odmiennościami właściwymi dla poszczególnych jej przejawów. Ograniczenia uprawnień „własnościowych” twórcy mają miejsce wyłącznie wtedy, gdy wymagają tego interesy ogółu, a w szczególności prawo do dostępu do dóbr kultury. Są to między innymi dozwolony użytek oraz prawo cytatu.

Przyjrzyjmy się póki co przede wszystkim temu, co jest legalne, a co legalne nie jest.

2. Twórcy internetowi – źródło ich uprawnień

W myśl polskich przepisów regulujących ochronę własności intelektualnej twórca, autor dzieła, czyli oryginalnego wytworu swojej myśli ma swego rodzaju monopol w zakresie korzystania i rozporządzania dobrami stanowiącymi przedmiot praw autorskich.

W klasycznym rozumieniu tej zasady ochrona taka przysługuje twórcom dzieł literackich, publicystycznych, naukowych, kartograficznych, programów komputerowych, utworów plastycznych, fotograficznych, wzornictwa przemysłowego, architektonicznych, urbanistycznych, muzycznych, scenicznych, choreograficznych i wreszcie – audiowizualnych.

Z faktu, iż utwór, aby zyskać przymiot ochrony musi zostać przez twórcę utrwalony w jakiejkolwiek postaci wywodzi się zasadę, iż utwory zamieszczone w Internecie i utrwalone w pamięci serwerów są chronione analogicznie do dzieł drukowanych, malowanych na płótnie czy utrwalonych na taśmie filmowej. A zatem – przynajmniej w teorii – autorom witryn internetowych, zamieszczanych w Internecie zdjęć, filmów, blogów, utworów muzycznych czy oprogramowania przysługują wszelkie instrumenty prawne przewidziane ustawą o prawach autorskich.

Co ważne – ochrona prawna przysługuje twórcom niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności.

Aby zamieszczony w Internecie utwór był chroniony nie ma konieczności opatrywania go jakimikolwiek formułkami o ochronie prawnej – chociaż te spotyka się coraz częściej. Ewentualne wyraźne klauzule „all rights reserved” czy „Copyright – ©” w polskim porządku prawnym mają znaczenie wyłącznie psychologiczne. Z punktu widzenia użytkownika zasobów Internetu oznacza to jednak tyle, że nawet wobec braku wyraźnego zastrzeżenia, iż znalezione w Internecie zdjęcie, tekst czy film „stanowi przedmiot praw autorskich twórcy”, utwór taki jest chroniony. Można – niejako na marginesie zasadniczej tematyki niniejszych rozważań wskazać, że cecha ta w zasadniczy sposób odróżnia „utwory” prawa autorskiego od tych przedmiotów własności intelektualnej, których status reguluje ustawa Prawo własności przemysłowej. W pewnym uproszczeniu można przyjąć, iż chronione patentami wynalazki, objęte prawem ochronnym wzory użytkowe i przemysłowe, znaki towarowe czy oznaczenia geograficzne chronione są o tyle, o ile uzyskały stosowne wpisy do rejestrów prowadzonych przez Urząd Patentowy, ochrona nie wynika zaś z samego faktu ich zaistnienia.

Podsumowując – ochrona prawna oryginalnego utworu zamieszczonego w Internecie, bez względu na jego charakter (czyli – bez względu na to, czy jest to tekst, dźwięk, obraz czy logarytm programu) wypływa z samego faktu stworzenia dzieła i utrwalenia go przez autora. Ze wszystkimi tego konsekwencjami…